wstecz Archimandryta - tekst okolicznościowy z gazety powrót do strony głównej

 

 

Jesteśmy tu, nad Bugiem, na Podlasiu, choć tak bardzo rożni, a przecież zjednoczeni w oddawaniu chwały Bogu - mówił we wczorajszej homilii Prymas Polski. Chwilę wcześniej nałożył mitrę na głowę proboszcza jedynej w Polsce parafii unickiej, podnosząc go do godności archimandryty. 

Kostomłoty to niewielka wieś nad Bugiem, kilkanaście kilometrów w bok od granicznego Terespola. Sława tej osady rośnie w miarę rozszerzania się kultu unitów, którzy oddali życie za wiarę. Po beatyfikacji w październiku 1996 roku Wincentego Lewoniuka i jego towarzyszy maleńka cerkiew pw. św. Nikity podniesiona została - podobnie jak świątynia w Pratulinie - do rangi Sanktuarium Męczenników Podlaskich. Wczoraj mieszkańcy tej jedynej w Polsce parafii unickiej uroczyście witali relikwie świętych męczenników. Cieszyli się też z wyniesienia swojego proboszcza ojca Romana Piętki ze Zgromadzenia Księży Marianów do godności archimandryty, będącej odpowiednikiem infułata lub opata w obrządku łacińskim. Kościół unicki powstał po unii brzeskiej 1596 roku. Był próbą pojednani dwóch obrządków: łacińskiego i greckokatolickiego. Dzisiejsi unici niewiele różnią się od wyznawców prawosławia. Jednak gdy tamci wznoszą podczas mszy modły za swoich to oni pozostają wierni Rzymowi i modlą się za papieża Jana Pawła II oraz za Prymasa Józefa Glempa.

 Cicha wojna nowoczesnej Europy

 Przeszło sto lat temu za tę wierność unici płacili życiem. XIX-wieczna Europa była widownią okrutnych wojen, krwawo uśmierzanych powstań narodowych i buntów społecznych. Wydawało się jednak, że wojny religijne przeszły już do historii. Tymczasem na ziemiach polskich na Podlasiu taką prowadzono, a jej bilans to ponad stu zabitych, kilkuset rannych oraz prawie dwa tysiące aresztowanych i zesłanych. Należeli oni do ostatniej, liczącej około 200 tys. wiernych, enklawy unickiej w cesarstwie, którą była diecezja chełmska obejmująca głównie tereny obecnych województw: siedleckiego, bialskiego, chełmskiego oraz lubelskiego.

Zmuszanie unitów do przejścia na prawosławie miało dalekosiężny cel polityczny. Statystyki demograficzne drugiej połowy XIX wieku posługiwały się zazwyczaj nie kryterium narodowości, lecz wyznania. Przekształcenie jednym pociągnięciem carskiego pióra tysięcy greckokatolików w prawosławnych mogło znacząco zmienić sytuację demograficzną na Podlasiu. Prawosławni - znaczyło Rosjanie, a Rosjanie powinni przynależeć do wielkiego imperium, nie zaś do buntowniczego Priwislanskiego Kraju.

Wydane na przełomie lat 60. i 70. XIX wieku zarządzenia całkowicie ubezwłasnowolniły duchownych unickich i podporządkowały ich władzom państwowym. Opór kapłanów łamano dotkliwymi karami, od finansowych począwszy, na zsyłaniu w głąb Rosji kończąc. Jednocześnie trwało „urabianie" unitów mające skłonić ich do dobrowolnego przejścia na prawosławie. Podlasie znalazło się pod okupacją wojskową. Na terenie opornych parafii stacjonowały setki żołnierzy, w tym wyjątkowo uciążliwi dla mieszkańców kozacy. Wielomiesięczne postoje wojska, które zachowywało się niczym w podbitym kraju, doprowadzały do ruiny mieszkańców nawet najbogatszych wsi. Zdarzały się zbiorowe gwałty na kobietach, torturowanie zwierząt gospodarskich oraz cała paleta wymyślnych szykan uzależnionych od fantazji dowodzącego oficera, np. kilka dni stania boso na śniegu. Dochodziły do tego kontrybucje pieniężne, którymi karano zarówno poszczególnych unitów, jak i całe wioski lub miasteczka.

Wyższą formą szykan było publiczne batożenie. Oprawcy stosowali stałe „taryfy". Mężczyźni - 100-200 nahajek dziennie, kobiety i nastoletnie dzieci - 50-150. Praktykowano też swoiste „ścieżki zdrowia", czyli bieg między uzbrojonymi w kije szeregami. Chłosta przyniosła najwięcej spośród udokumentowanych 108 śmiertelnych ofiar prześladowań. Następną przyczyną śmierci były szykany więzienne oraz salwy karabinowe. W styczniu 1874 roku w Drelowie i Pratulinie od kul zginęło kilkudziesięciu unitów broniących swoich cerkwi.

 

Radość z Insygniami

 

Wizerunki 13 z nich, tych beatyfikowanych przed dwoma laty, pojawiły się wczoraj na ikonostasie wokół polowego ołtarza przy cerkwi w Kostomłotach. Przed nim stanął ozdobny relikwiarz (ufundowany przez prof. Tadeusza Zasępę z KUL) zawierający kość przedramienia jednego z pratulińskich męczenników. - To świadectwo ludzi, którzy umieli oddać życie w obronie Boga i Jego praw - mówił kardynał Józef Glemp. - To oni pokazali, że można zabić ciało, ale nigdy ducha.

Potem odbyła się uroczystość wprowadzenia na urząd archimandryty ojca Romana Piętki, proboszcza parafii w Kostomłotach od ponad 30 lat. Godność tę o. Romanowi przyznała już w styczniu br. Kongregacja ds. Kościołów Wschodnich. Prymas Glemp założył nominatowi palicę (ozdobiony krzyżem emblemat w kształcie rombu noszony na biodrze, symbol miecza duchownego) i nabiodrnik (podobny emblemat w kształcie prostokąta; obydwa elementy szat przysługują tylko biskupom), na ramiona zarzucił mu ozdobną srebrną mantię (rodzaj peleryny, symbol okrywania łaską bożą), wręczył żezł (pastorał, symbol duchowej siły), wreszcie na głowę nałożył mitrę, pyszną czapkę, znak władzy królewskiej. - Relikwie niech staną się tym, co przyciągać będzie do modlitwy. A ta piękna uroczystość wyniesienia waszego proboszcza niech będzie źródłem radości w waszych sercach, którą zaniesiecie do swoich domów – zakończył Prymas Polski.

Wczorajsze nabożeństwo o. Roman koncelebrował wspólnie z archimandrytą Janem Sergiuszem Gajkiem, wizytatorem apostolskim dla grekokatolików na Białorusi. Obecni byli także dwaj biskupi siedleccy - Jan Mazur i  Henryk Tomasik. Gościem honorowym był książę Michał Sapieha, potomek rodu, do którego niegdyś należały rozległe dobra nadbużańskie, między innymi Kodeń i Kostomłoty.

wstecz powrót do strony głównej