wstecz

Panorama powstania głagolicy

powrót do strony głównej

Panorama powstania głagolicy

 W roku 626 powiodło się cesarzowi Herakliuszowi rozdwoić pod samym Carogrodem, Konstantynopolem, Bułgarów i Awarów i że władca bułgarski Rubrat otrzymał za to tytuł patrycjusza. Zwierzchnictwo cesarskie było luźne a nowe siedziby widocznie ponętne, skoro napływają dalsze immigracje znad Wołgi (http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Okarivermap.png). W r. 679 zalali Bułgarzy wielkie przestrzenie między Dunajem a górami bałkańskimi i mimo oporu Konstantyna IV (668-685) osiedlali się aż do Hemusu, wymusiwszy nawet haracz ma cesarzu. Prąc na południe, zastali osadnictwo słowiańskie w Mezji (http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:REmpire-Moesia.png).

 Byli mniej liczni od podbijanych Słowian, a nie wiemy, jakim okolicznościom zawdzięczali swe zwycięstwa. W ogóle nie wiemy nic o rodzaju tych  walk.  Widocznie  przybywali  na Bałkany  bez kobiet,  a przynajmniej niewiele  kobiet   im   towarzyszyło, zeslawizowali się więc w krótkim stosunkowo  czasie.  Powstało nowe państwo słowiańskie, niezawisłe, które przez szeregi stuleci  miało zagrażać  cesarstwu   bizantyńskiemu.   Układano   się   po wielekroć   z   Bułgarami   i   Słowianami, lecz nie dotrzymywano nigdy ugody ani z jednej  strony,  ani z drugiej.

Walki Bułgarii z cesarstwem bizantyjskim

Od r. 689 musiał Justynian II walczyć na nowo z Bułgarami, ale gdy po dziesięcioletnim wygnaniu (695-705) wracał ponownie na tron, odzyskiwał go dzięki bułgarskim posiłkom. Kagan bułgarski otrzymał za to od wdzięcznego Justyniana tytuł cezara. Epizod wielce znamienny. Jak wiadomo, cezarami tytułowano współrządców młodszych przy głównych augustach [wyraz dodawany do tytułu cesarza, znaczy: najdostojniejszy, Dz 25,21] a więc cezar jest stanowczo monarchą, chociaż uznającym zwierzchnictwo augusta. Uznał więc Justynian II odrębność państwa bułgarskiego. Co więcej, mianował kagana bułgarskiego (przynajmniej tytularnie) współrządcą przy sobie. Był to jeden ze sposobów używanych i dawniej w imperium zachodnim, żeby oswajać i łagodzić wrogów. Sposób ten przetrwał w Bizancjum aż do końca, jako jedna z licznych naiwności kancelaryjnych.

Tytuły władców

Cezar brzmi w greckim języku kajzar lub kajdzar, a rozumiano pod tym tytułem często samego cezara. Jeszcze za Oktawiana Augusta stawiano w Azji świątynię theas Romes kai  sebastu  Kaizaros,   bogini  Romy i dostojnego Kajzara, tj.  samego cesarza Augusta. W Bizancjum obniżył się dawny   tytuł   cesarski,   odkąd przyjęto z   Persji   tytuł   basileusa,  króla,  uważany   za wyższy.  Ale  na Zachodzie  basileus  się nie spopularyzował, a władca bizantyński pozostał dla zachodniej Europy kajzarem.

Władcy bułgarscy tytułowali się kaganami, podobnie jak wszyscy władcy finoturańscy. Przynieśli sobie ten tytuł z pierwotnej ojczyzny nadwołżańskiej. Używali go także Mongołowie i Tatarzy, później w skróconej formie kan lub chan. Od Chazarów przeszedł kagan na Ruś; pierwsi książęta kijowscy (aż do Jarosława) tak się tytułują. Tytułu kajzarskiego poczęli bułgarscy władcy używać dopiero po przyjęciu chrześcijaństwa; spopularyzował się atoli i utrwalił nie w greckiej formie, lecz w wymowie łacińskiej; cezar w skróceniu car. Ta forma przeszła następnie przez pośrednictwo ksiąg cerkiewnych na Ruś, rugując szybko pierwotnego kagana.

Walki Bułgarii z cesarstwem bizantyjskim d.c.

Bułgarski nowy kajzar zmienił się zaledwie po trzech latach na nowo we wroga a w rok po ponownym strąceniu Justyniana, stanęli Bułgarzy w r. 709 znowu pod samą stolicą. Zdobyć jej nie mogli, ale okup zawsze wymusili, a cesarstwo rozprzężone pokonać ich nie zdołało. Bułgarzy stawali się coraz niebezpieczniejsi. Od Bizantyńczyków uczyli się wojować, ażeby następnie zwrócić broń przeciw Bizancjum. Z Carogrodu, Konstantynopola, czerpali wiele. Już w VIII w. dwór ich kagana w Plisce urządzony był na podobieństwo bizantyńskie z całym ceremoniałem, a w oóle cywilizacja bizantyńska przesączała się pomiędzy nich. Nie usuwało to chęci zdobywania terytoriów bizantyńskich; owszem zachęcało do nich, podobnie jak niegdyś   Germanów   wobec  Rzymian.

Konstantyn V (741-775) prowadził z Bułgarami aż dziewięć wojen. Nie był na tych pobojowiskach stanowczym zwycięzcą, lecz wychodził bądź co bądź obronną ręką. W r. 762 odniósł jednak znaczniejsze zwycięstwo pod Anchialos, skąd uprowadził kilka tysięcy jeńców do Carogrodu, Konstantynopola, by ich tam wyciąć w pień. Chcąc wziąć Bułgarów we dwa ognie, pielęgnował dobre stosunki i przymierze z Chazarami. Kroczył i w tym śladami Leona III, który przedłużał nawet powinowactwo chazarskie na następne pokolenie, żeniąc cesarzewicza z księżniczką chazarską (na chrzcie Ireną). Otwierał się tam nowy teren dla ekspansji cywilizacji bizantyńskiej.

Podczas burzliwej regencji cesarzowej Ireny Atenki, ponoszono raz w raz ciągłe porażki od Bułgarów; zwłaszcza w roku 792 klęska była tak ciężką, iż trzeba było zdecydować się na nowo na haracz. W ostatnim roku jej rządów (802) zaczyna się w Bułgarii panowanie potężnego kagana Kruma. Zajął on bezpańską po upadku Awarów nizinę pomiędzy Dunajem a Cisą, opanował w zupełności Serbię, a w roku 809 zdobył Sredec (Sofię). W dwa lata później cesarz Nicefor przedsięwziął wielką ofensywę i zdobył nawet stolicę kagana, Pliskę, lecz w drodze powrotnej poniósł klęskę, którą nałożył własną głową. Wbito ją na pal, a potem z wysuszonej czaszki zrobiono czaszę na uczty kagana.

Następca Nicefora, cesarz Michał ponosi nową klęskę od Bułgarów pod Versinicą w okolicy Adrianopola. Armia uciekła w nieładzie. W Carogrodzie, Konstantynopolu, wybuchł wtedy w roku 813 bunt; Michała zmuszono do abdykacji na rzecz generała Leona (V) Ormianina. Ten cesarz (813-820), który utracił na korzyść Arabów Kretę i Sycylię, pobił jednak Bułgarów pod Mesembrią w pobliżu stolicy i zawarł rozejm 30-letni z następcą Kruma, Omortagiem.

Nie spoczywała jednak broń bułgarska ani dziesięciu lat. Bizantyjczycy sami przyzwali ich w czasie zamieszek i buntów, kierowanych przeciw najzaciętszemu z obrazoburców, Michałowi II. Wówczas to rozegrała się sprawa koronowanego w Antiochii w r. 821 Tomasza z Gaziury. Pokonano go dopiero dzięki posiłkom od bułgarskiego kagana Omortaga. Już drugi raz rozstrzygała Bułgaria o bizantyńskim tronie.

Państwo bułgarskie rośnie w przestrzeń i siły. Kiedy cesarz Teofil (829-842) ponosi w Syrii klęski od Arabów, nowy kagan bułgarski, Pressian, rozszerzał swoje panowanie aż po Adriatyk. Pochód ten był ukończony mniej więcej równocześnie z objęciem rządów przez cesarzową Teodorę, gdy ujęła ster państwa w imieniu nieletniego syna, Michała III i położyła koniec obrazoburstwu w roku 842.

Wichrzono przeciw niej niemało. Syna ożeniła, gdy liczył lat 16 z wybranką konkursu piękności, Eudoksją z Dekapolu. Spełniwszy ten obowiązek matki, nie mogła jednak dopuszczać syna do władzy, gdyż był to degenerat, całkowity nieuk, a przy tym rozpustnik bez miary i pozbawiony najmniejszej powagi. Nikt nie życzył sobie rządów rozpustnego idioty i on sam nie garnął się bynajmniej do władzy; lecz chcąc zrzucić Teodorę, podnoszono jego sprawę.

 Mnisi studyci

 Wmieszano w te zawikłania patriarchat i cały kler bizantyński, zwłaszcza klasztory. Kierunek studycki stał przy cesarzowej, która dbała o rozszerzenie wiary, opiekując się misjami wśród Bułgarów i Chazarów. Z rozmaitych poszlak nasuwa się spostrzeżenie, że misjonarzy dostarczali studyci. Kierunek ten szerzył się i przeniósł się do Azji, gdzie pozyskał sobie grupę klasztorów, pozakładanych na górze Olimpie (dziś Keszisz Dach na południe tuż pod miastem Brussą). [Było więcej Olimpów po obu stronach Morza Egejskiego, a w Kapadocji góra Latos w pobliżu Miletu. Miasto Prusa założone przez króla Bitynii, Prusiasa II (186-148), jako twierdza; później zwane Brussa, po turecku Bursa leży o 20 km od morza Marmara]. Pewne okoliczności (o których niżej) naprowadzają na ślady, że na tym Olimpie nie brakło mnichów pochodzenia bułgarskiego. Byliby to pierwsi bułgarscy chrześcijanie. To osiedle mnisze jest wsławione pobytem Braci sołuńskich, świętych Cyryla i Metodego.

Ojciec ich był jakimś dostojnikiem bizantyńskim w mieście Sołuniu (Tesalonika), posiadającym już na pół ludności słowiańskiej. Czyli byli Grekami, czy też Słowianami? Niewątpliwie jakaś część elity słowiańskiej greczyła się językowo i obyczajowo; narodów nie było jednak. Rodzina biurokratycznego dostojnika musiała oczywiście być bizantyńską, lecz oznaczało to wyłącznie poczucie państwowe, o narodowym nie miano pojęcia. Czy urzędnik, umieszczony w Sołuniu musiałby znać język słowiański, to wątpliwe; również trudno przypuścić, żeby ojciec starał się o naukę języka słowiańskiego dla synów. Po co? w jakim celu? Kancelaryjną słowiańszczyzna nigdy nie była. A przy tym skąd ten wielki sentyment Braci sołuńskich dla wszystkiego, co słowiańskie? Pewności co do ich pochodzenia etnogficznego nie ma, lecz to pewne, że nie ma czym obalić przypuszczenia, że byli pochodzenia słowiańskiego lub zeslawizowanego bułgarskiego. Dokonany później wybór języka liturgicznego wskazywałby na Bułgarię, jako kolebkę rodziny.

Starszy z braci, późniejszy Metody (chrzestne imię niewiadome) poszedł śladami ojca i był nawet naczelnikiem władz rządowych w słowiańskim okręgu strumskim w Macedonii, prawdopodobnie w latach 846-853. Później jednak wolał wstąpić do zakonu i był długo mnichem na Olimpie. Młodszy o lat mniej więcej dziesięć Konstanty (ur. w r. 827) odbywał studia wszechstronne aż do 20 roku życia. Była to nauka, jak na ówczesne pojęcia, niezmiernie wydłużona, lecz treści zawierająca w sobie mniej od dzisiejszego (a raczej wczorajszego) wykształcenia średniego! Konstanty należał wszelako do takich, którzy po ukończeniu szkół zaczynali sami się uczyć naprawdę, od czego też nadano mu przydomek filozofa. W Carogrodzie, Konstantynopolu,  należał do jego profesorów słynny Focjusz. Konstanty obrał stan duchowny i został bibliotekarzem przy kościele patriarszym św. Mądrości. W roku 851 wchodził w skład poselstwa wyprawionego do Bagdadu naznaczony przez cesarzową Teodorę. Być może, że w stolicy kalifa żałował, że nie może być tam misjonarzem. Nasunęła się niebawem sposobność gdzie indziej, w Chazarii, gdzie Teodora utrzymywała misje (http://chazaria.blox.pl/2005/06/Wiecej-mapek-Chazarii.html).

 Chazaria

 Nazwa ta oznaczała państwo i nie ma nic wspólnego z etnografią; toteż gdy państwo runęło, zniknęła też nazwa Chazarów. Rodzima ludność Chazarii była pochodzenia finouralskiego a ludy turańskie cechowała zawsze obojętność względem spraw religijnych i to aż głęboko w wieki średnie (dopiero Turcy stali się fanatykami islamu). Chazaria była państwem handlowym a ściągała kupców obcych: chrześcijan, muzułmanów i Żydów. Dochowała się tradycja, jakoby w VIII wieku niektórzy kaganowie wyznawali mozaizm [judaizm]. Przystał też do Starego Zakonu sąsiadujący od północy lud Burtasów, u którego ślady mozaizmu dadzą się stwierdzić jeszcze w XVI wieku, a przeżytki do naszych czasów w sektach gubernii tambowskiej i penzenskiej [południowo-wschodni kierunek od Moskwy]. Natomiast wątpliwym jest, czy którykolwiek kagan wyznawał chrześcijaństwo. Rezultat misji bizantyńskich był w ogóle nikły, ani też działalność Konstantego z Sołunia nie wydała większych plonów. Wiemy, że niebawem zraził się do chrześcijaństwa bizantyńskiego;  czy nie zaczęło się to w Chazarii?

W Sarkalu nie mógł nie spotkać się z kupcami waregskimi i z wiadomościami o wschodniej Słowiańszczyźnie i ze samymi Słowianami, mianowicie z niewolnikami, skupywanymi tam na Wschód. Zróbmy i my w tym miejscu małą wycieczkę w tamte strony, bez czego nie zorientowalibyśmy się w przebiegu dziejów tego okresu.

 Słowiańszczyzna Wschodnia

 Pierwotny obszar Słowiańszczyzny wschodniej przedstawia się na mapie jako trójkąt, którego podstawą jest mniej więcej linia Łucka nad Styrem do Kijowa i dalej na wschód od górnej Suły a wierzchołkiem jezioro Ilmeń. Trójkąt ten zwęża się ku północy i to nagle. Od średniego biegu Bugu, poprzez całe dorzecze Niemna ciągnęło się od zachodu osadnictwo szczepu bałtyckiego a na wschód od geograficznego trójkąta siedziały ludy finoturańskie. Stały one na rozmaitych szczeblach kultury. U Mordowy, Muromców i Mery, nad Oką, Klaźmą, Moskwą i średnią Wołgą, i nieco w górę Wołgi, było znane rolnictwo w IX wieku,  najpóźniej w X wieku.

Stan cywilizacyjny Słowian wschodnich był zaraz w pierwszym okresie ich dziejów nierówny; np. u Polan panowała monogamia, u Siewierzan poligamia. Wszystkie owe ludy zorganizowane były rodowo, a żyły nędznie przy gospodarstwach leśnych, gdzieniegdzie tylko z rolnictwa, znajdującego się w powijakach. Ubóstwem tłumaczy się, że dobrowolnie oddawano się w niewolę zjeżdżającym tam kupcom chazarskim i bułgarskim znad Wołgi, odsprzedającym niewolnika dalej na Wschód muzułmański. Trwało to aż do pierwszej połowy XII wieku.

Większy dobrobyt miał nastać dzięki handlowi międzynarodowemu na Wołdze pomiędzy dwiema głównymi stacjami: bułgarskim Bolgarem a chazarskim Itilem. Chazarowie odkryli około roku 700 nową drogę handlową, mianowicie Donem i jego niektórymi dopływami. Było to odkrycie ponowne, bo dawno już zaginęła tradycja starożytnego handlu olbijskiego. Lecz nie umiano budować łodzi, posługując się jedynie jednodrewkami, tzn. wydrążonymi pniami. Ani Słowianie, ani Bułgarzy, ani Chazarowie nie wydoskonalili budowy łodzi. Każdy też z tych ludów poprzestawał na tym, iż ogarnął tylko jedno ogniwo handlu, jakim była jego własna kraina. Zachodził tedy długi szereg pośrednictw.

 Waregowie, Rusowie

 Niespodzianie zjawił się współzawodnik, górujący przedsiębiorczością ponad wszystkich. W roku 838 pojawia się w Konstantynopolu po raz pierwszy poselstwo jednego z plemion skandynawskich, ludu Swijów, od plemienia zwącego się Rus. Była to wyprawa wywiadowcza, wstępna na odkrycie geograficzne. Po raz pierwszy odbył ktoś całą tę olbrzymią drogę samodzielnie, nie odwołując się do żadnych pośrednictw. Dzięki wynalazkowi (także ponownemu) łodzi żaglowej, opanowali też następnie Rusowie   drogi  wodne  wschodniej   Europy.

Normanowie dokonali tutaj tego samego, co w innych stronach Europy. Przedsiębiorczy Rusowie puszczają się w podróże eksploracyjne aż nad morze Czarne; zapoznając się z wybrzeżem między ujściem Dniepru a Donu, docierają na Krym, do bogatego miasta Chersonezu, a stamtąd aż do Konstantynopola. Zorganizowani są na podstawie prawa drużynniczego, składając przysięgę waring, od czego nazwa Waregów.

Równocześnie mniej więcej wcielają Chazarowie do swego państwa słowiańskie ziemie Polan i Drewlan. Rusowie zaś usadowili się na stałe w okolicach Ilmenu,   narzuciwszy  w  latach 859-862 tamtejszym plemionom słowiańskim i fińskim swe zwierzchnictwo. Zaczęła walka o Dniepr, jako o drogę do złotodajnego cesarstwa bizantyńskiego.

Tak tedy zaczyna się historia Słowiańszczyzny wschodniej od wojen handlowychNie   rolnik,  lecz  kupiec  nadał ziemiom piętno historyczne; ale nie bizantyński kupiec, który wcale tam na północ nie dojeżdżał. Słońcem, ku któremu zmierzają wszyscy świadomie i nieświadomie, jest na początku dziejów Bagdad. Najdalsze promienie międzynarodowego handlu bagdadzkiego, sięgnęły aż po Bolgar i Nowogród Wielki ożywiając tyle ludów do ruchu dziejowego, dostarczając im zarobków z pośrednictw handlowych. Bizancjum nieznaczną tylko rolę miało w tym rozbudzaniu Podnieprza do życia dziejowego. W Kijowie i okolicy znaleziono kilkanaście skarbów monet azjatyckich wschodnich, ale bizantyjskich tylko luźne egzemplarze. W Szwecji znaleziono koło 20.000 monet ze stemplem arabskim, począwszy od roku 698, gdy tymczasem bizantyńskie znajdują się na wyspie Gotlandii dopiero w X i XI w.

Stosunki bizantyńskie nie sięgały w dorzecze Dniepru, do Słowiańszczyzny wschodniej. Słowianie pozostali również obojętnymi dla największego i najsłynniejszego na świecie miasta. Ani i choćby wieści jakiej. Dopiero wszędobylscy Normanowie, gdy odkryli Słowiańszczyznę wschodnią i poczęli ją eksploatować,   zainteresowali się  Bizancjum i przyprowadzili wschodnich Słowian nad Bosfor.

Ani też Konstantyn sołuński nie działa w kierunku zachodnim, poprzestawszy na chazarskim centrum. Nigdy stopa św. Cyryla nie postała na ziemi wschodniosłowiańskiej. Niewiele zaś zdziaławszy wśród Chazarów, wraca i zamyka   się   przed    światem,    osiadłszy przy starszym bracie na mniszej górze OlimpuObydwaj  zrywają związek duchowy z Bizancjum.

Dzieje patriarchatu konstantynopolskiego

Są to zarazem krytyczne lata w dziejach patriarchatu carogrodzkiego. Na tronie  patriarszym zasiadał   od  roku   847 syn cesarza Michała I, Ignacy, mąż wielkiej świątobliwości. Surowy a nie dbający o własne bezpieczeństwo ganił publicznie złe obyczaje Michała III niepoprawnego  prostaka   i   rozpustnika.

O szczególnych pojęciach tego monarchy i o zupełnym u niego braku inteligencji świadczy najlepiej kariera jego ulubieńca. Był nim Bazyli, urodzony około roku 812 pod Adrianopolem z kolonów przesiedlonych  z  Armenii.  Lubiący  wędrować za uciechami, Michał poznał go na Peloponezie u bogaczki Danielis, trzymającej sobie cały dwór męski, urządzającej popisy siłaczy na deser uczt. Obecny na takiej uczcie tytularny cesarz upodobał sobie Bazylego, który celował rozwojem fizycznym; był to piękny zwierz. Michał zabrał go na swój dwór, gdzie około r. 856 Bazyli był masztalerzem [straszy stajenny]. Robi jednak szaloną karierę stopnia patrycjusza i żeni się z rodzoną siostrą cesarza, Teklą. Ale cesarz rozwodzi go (bardzo ciekawe rozszerzenie władzy cesarskiej) i żeni go ze swoją kochanką, Eudoksją Ingeriną, która po tym ślubie nigdy nie przestała być kochanką Michała III.

W tymże roku 856 młody cesarz zamordował wiernego ministra swej matki Teoktysta, a niebawem i matkę miał zamknąć w klasztorze.

Taki dwór dostarczał gorliwemu patriarsze Ignacemu niemało materiału do napomnień. Ale były też głębsze przyczyny do rozterek w bizantyńskim życiu kościelnym.

Rozterki stałe, bez najmniejszej przerwy, stanowią jakby żywioł tego głównego odłamu wschodniego  chrześcijaństwa. W okresie obrazoburstwa nie było jedności,   ani   nawet   między   prześladowanymi ikonodulami [czcicielami ikon] a z panujących między nimi różnic wyłoniły się następne dwa obozy, oba całkowicie prawomyślne a rozsadzające Kościół bizantyjski pod koniec VIII i na początku wieku: stronnictwo skrajnych gorliwców i drugie bardziej liberalne. Gorliwcy nie chcieli uznawać biskupów czynnych w obrazoburstwie, choć już wyrzekli się tego i sami potępili dawniejsze swoje postępki. Cesarz wahał się zawsze, przechylając  się  już  to  w  tę, to w tamtą stronę, łącząc z tym względy polityczne, jak zawsze w Bizancjum. Studyci stanowili moralny punkt oparcia i powagę intelektualną gorliwców. Patriarcha Ignacy należał do tego kręgu. Pozyskała ich sobie cesarzowa Teodora,   a  minister  Teoktyst był ich protektorem, gdy tymczasem liberalni skupiali się około Bardasa, który wysuwał dla pozorów młodego Michała III. Zorganizowana przeciw Teodorze opozycja używała, jak zawsze na Wschodzie,   haseł religijnych.   Tym   razem poczęto naigrawać się z procesji. Kidy w r. 856 zginął od zamachu Teoktyst,  cała zaciekłość gorliwców zwróciła się przeciw Bardasowi, żeby utrzymać   przy   władzy   cesarzową   Teodorę. Sam Michał III nie wchodził w żadne rachuby; nadawano mu już przydomek Pijaka,  Opilcy. Charakterystyka dosadna. Ale Bardas nie był także bez ale w oczach surowego patriarchy (obwiniał go nawet o incest, perwersje seksualne) i doczekał się tego, że w epifanię [Objawienie Pańskie – 6 stycznia] r. 858 Ignacy odmówił mu publicznie Komunii św. w kościele św. Mądrości. Zaczynają się nowe spiski pałacowe przeciw Teodorze, aż ją ujęto i zamknięto w klasztorze wraz z córkami. Gdy jednakże przysłano Ignacemu do poświęcenia przeznaczone im welony zakonne, patriarcha odmówił. Sprawy zdawały się wahać, gdyż druga strona uknuła spisek na życie Bardasa, już obejmującego rządy. Znalazł się też pretendent do tronu, Gedeon, rzekomo syn Teodory. Ujęty, storturowany w więzieniu, podawał się za mnicha i protestował, że nie podpada pod sądownictwo rządowe, lecz patriarsze. Wstawiał się za nim Ignacy, co skończyło się tym, iż sam oskarżony był o zdradę główną i zamknięty w klasztorze. Wtedy podpisał swą rezygnację.

Kto dojdzie, ile wypłynęła ona z namysłu, że w pewnych okolicznościach lepiej się usunąć z własnej ochoty, żeby się wycofać z przykrego życia na wielkim świecie a zanurzyć w nabożnym skupieniu klasztornym? Ile zaś rezygnacja była wymuszona na więźniu?

Biskupi stanęli po stronie więzionego, a papież Mikołaj wystąpił ostro. Otrzymawszy jednak zawiadomienie, że Ignacy zrzekł się godności, uważa za rzecz naturalną, że patriarchą zostanie kto inny. Wtedy biskupi w myśl kanonów układają terno, z którego cesarz mógłby wybrać nowego patriarchę. Znać w tym wpływ studytów. Ten kierunek nienawistnym   był   właśnie   Bardasowi.

Walka Bizancjum z wpływami rzymskimi

Następuje najważniejszy epizod walki Bizancjum z wpływami rzymskimi. Bardas jest przedstawicielem bezwzględnego bizantynizmu, stanowczym wrogiem Rzymu i zmierza do tego, by na patriarchacie osadzić jak największego przeciwnika papiestwa i całego łaciństwa, a zmierza do tego szybko, stanowczo, nie cofając się przed brutalnością.

Wybrańcem był profesor carogrodzki, ów Focjusz, u którego uczył się niegdyś Konstantyn sołuński. Wielka to postać w dziejach Bizancjum. Sama działalność naukowa wysuwa go na czoło bizantynizmu. Jego myriobiblon zawiera wypisy z 288 prozaików greckich, których większość jest nam znana tylko przez jego pośrednictwo. Leksykon Synagoge   jest   nieocenionym   słownikiem i zarazem encyklopedią. Pozostał po nim zbiór przysłów i 263 listów, po większej części z dziedziny literatury. Od niego pochodzi najstarszy nomokanon tj. zbiór praw kościelnych i świeckich (konones i nomoi) soborowych, patriarszych i cesarskich. A był to zarazem mąż prawowierny, zawsze ikonodul [czciciel ikon] a z opozycji najbardziej uczony. Pochodził ze znakomitego rodu, spowinowacony z domem cesarskim. Kandydat ten upatrzony był widocznie z góry. Ażeby nie przeszkadzano wyświęceniu człowieka świeckiego, skazano na wygnanie wielu wyższych duchownych, zresztą był już co do tego precedens z patriarchą św. Tarazjuszem z czasów Ireny Atenki. Do jakiego zaś stopnia zależało na pośpiechu znać z tego, że ingres nowego patriarchy odbył się już na Boże Narodzenie w roku 857. Był to istny zamach stanu w dziedzinie kościelnej, obmyślony od dawna a wykonany błyskawicznie.

Biskupi nie wszyscy wytrzymali w opozycji. Znaleźli się powolni rządowi i w ciągu sześciu dni otrzymał Focjusz wszystkie a wszystkie święcenia od najniższych aż do sakry biskupiej. Stanowiło to istne drwinki z prawa kanonicznego. Czyż na Zachodzie byłoby możliwe coś podobnego, nawet w wypadkach najostrzejszego jakiego sporu z papieżem?

Dopiąwszy swego, nie zwalniał jednak Bardas z więzów prawego patriarchę. W rok niemal po ingresie Focjusza, w listopadzie roku 858 przewieziono Ignacego na wyspę Terebintę. Ostatecznie w roku 863 papież Mikołaj I po wielu rozmaitych incydentach potępił Focjusza i zażądał przywrócenia Ignacego. O tym w Carogrodzie, Konstantynopolu, ani myślano i zwada zaostrzała się coraz bardziej, jakkolwiek nie było rozłamu teologicznego.

Doktryna filioque, i Syna

 Focjusz był od początku przeciwnikiem rzymskiej doktryny filioque lecz był przekonany, że tylko część teologów łacińskich propaguje ten dogmat, papieże zaś sami nie uznają go. Pomyłka była możebna i nawet usprawiedliwiona, albowiem papieże współcześni nie tylko pomijali jeszcze ten dodatek w wyznaniu nicejskim, lecz nawet „sprzeciwiali się umieszczeniu go w publicznym liturgicznym użyciu symbolu wiary". Sama bowiem praktyka dodawania   filioque   rozwinęła  się najpierw w Hiszpanii i w państwie frankońskim dla przeciwstawiania się błędnym naukom tam szerzonym, jakoby Syn był niższy od Ojca. W Rzymie, gdzie tej potrzeby nie było, praktyka ta przyjęła się pod wpływem Zachodu dopiero na początku XI wieku. Przy tym należy zważyć, że „ani pominięcie jakiejś prawdy wiary w symbolu wiary nie równa się jej zaprzeczeniu, ani stwierdzenie pochodzenia Ducha św. od Ojca nie jest jeszcze zaprzeczeniem jego pochodzenia i od Syna także”.

Wynika z tego, że kwestia filioque nie stanowiła przyczyny zerwania Focjusza ze Stolicą apostolską w Rzymie. Było bardzo stanowcze, boć w r. 867 wyklęto w Carogrodzie, Konstantynopolu, papieża. Ale też trwało to zerwanie zaledwie kilka miesięcy.

 Przeciwieństwo cywilizacyjne

 Na dnie sprawy Focjusza tkwiło przeciwieństwo cywilizacyjne. Bardas i Focjusz są przedstawicielami cywilizacji bizantyńskiej, stającej do stanowczej rozprawy, by nie dopuścić wpływów cywilizacji łacińskiej na obszarach bizantyńskich, by wyrugować związany z nią katolicyzm rzymski. Chodziło o odmienność poglądów na stosunek Kościoła a państwa, i na państwo samo.

Bizantyńczykom stają się coraz wstrętniejszymi zachodnie urządzenia społeczne i państwowe, tudzież rzymskie, papieskie o tym poglądy, a Focjusz wnosi statolatrię kosmopolityczną [kult państwa]. Bizantyjczycy (a zwłaszcza warstwa rządząca) byli najrozmaitszego pochodzenia etnicznego. Było to bez znaczenia, czy kto jest Trakiem, Grekiem, Ormianinem, Paflagończykiem itd. Łączyła ich wspólna cywilizacja, przywdziana w szatę greckiego języka. Z najrozmaitszych żywiołów złożona państwowość nie wyrzekała się jednak dążenia do jednostajności, co pozostało nadal zasadniczą cechą bizantynizmu. Tkwiła w tym niekonsekwencja. Im bardziej dopuszczało się do udziału w państwowości, nawet na stanowiskach kierowniczych, ludzi z jakichkolwiek ludów, tym trudniej było o jednostajność i tym bardziej trzeba ją było narzucać przemocą. W ostatniej konsekwencji opierało się wszystko na zaciężnej armii, która była pstrokacizną etnograficzną, obojętną na wszystko prócz żołdu. Gdy z tym zalegano, działanie armii szwankowało choćby pod najlepszym strategiem. Wzrastały coraz bardziej wymagania wojska, a stąd konieczność groźna, konieczność fiskalizmu i nieuchronność jego następstw. Po tym względem idea Focjusza nie poprawiała niczego: Wzniosła się natomiast ponad poprzedni ideał cesarza Leona III i Besera. Focjusz zrywał z rojeniami syntezy religijnej. Jego bizantynizm wymagał państwa na wskroś prawowiernego, z całkowitą ekskluzywnością bizantyńskiej ortodoksji, z nieodstępnym od niej cezaropapizmem [państwo nad Kościołem]. Tok myśli pozostawał orientalnym, religijno-politycznym. Jak poprzednio polityczne tendencje Syrii i Egiptu przyoblekały się w monofizytyzm, podobnie państwo Focjusza było w prawowierność carogrodzką odziane, można by się wyrazić, że było nią opancerzone. Nienawiść do Rzymu i wszelkiego łaciństwa stanowi odtąd pierwszy warunek tej prawowierności.

Przyznać trzeba, że Focjuszowe pojęcie państwa było abstraktem wysokiego rzędu, wymagającym zdatności do pojęć oderwanych, a nawet pewnej biegłości w nich a przy tym wyobraźni, umiejącej odłączać od zrzeszeń konkretnych te cechy, które uważało się za drugorzędne, ażeby ustalić cechy statolatrii kosmopolitycznej istotne, przejąć się nimi i przywiązać się do nich. Abstrakt ten nie był związany w życiu niczym konkretnym, pozytywnym, jak tylko z państwem. Abstrakty rządzą historią. Focjusz zaopatrzył cywilizację bizantyńską a tym samym państwo bizantyńskie w nowy silnik historyczny, zezwalający na dalsze sterowanie.

Idea Focjusza niedostępną była jednak dla olbrzymiej większości mieszkańców półwyspu bałkańskiego, tj. dla Słowian. Czyż kosmopolityzm może być zrozumiałym dla ludów, pozostających w ustroju rodowym ?

Odszukać grób św. Klemensa, papieża

Olimp myzyjski pozostawał w opozycji do nowego patriarchy a zwłaszcza Bracia sołuńscy okazywali skłonności rzymskie. Marzeniem ich było, żeby odszukać grób św. Klemensa, papieża, który nie był bynajmniej uważany za świętego w Kościele wschodnim. Był ofiarą prześladowań za cesarza Domicjana (ok. r. 95) i zginął na wygnaniu w Chersonesie trackim tj. na półwyspie zwanym Krym. Skoro zaś na obszernym stosunkowo półwyspie trzeba było dopiero szukać tego grobu i odkrywać go, zbożne to przedsięwzięcie nie mogło być wykonane przygodnie i kiedyś po drodze, lecz musiało stanowić osobną wyprawę, wcale nie krótką. Na taką wyprawę nie wyruszali  sami  we  dwóch,   lecz  z  po mocnikami, więc towarzyszyli im inni zakonnicy z Olimpu.

Odszukawszy relikwie, nie ofiarowali ich żadnemu kościołowi, ni w Chersonesie, ni w Carogrodzie, Konstantynopolu, lecz odwieźli je na Olimp, zdaje się w myśli, że wypada je zawieźć do Rzymu.

Klasztorne schronienie zgodne było tylko z usposobieniem Metodego, lecz nie Konstantego, który lubił działać na szerokim świecie. Wszakże miał już za sobą podróże do Bagdadu i do Chazarów.

Pole misyjne otwarte było niedaleko, w Bułgarii. Chrześcijaństwo szerzyło się tam od dawna, przez zmieszanie się z Serbami. Szerzyło się chrześcijaństwo, lecz nie ogarnęło jeszcze całego ludu; w pogaństwie trwał jeszcze ród i dom kagana. Od roku 853 panuje tam syn Pressiana, Bogorys ( w skróceniu Borys). Nawrócenie rodziny panującej byłoby (jak wszędzie) koroną misjonarskiego dzieła. Kagan gotował się już przyjąć chrzest jawnie i uroczyście.

Szerzące się dotychczas w Bułgarii chrześcijaństwo było obrządku bizantyńskiego, ten bowiem panował u Serbów, od nich zaś przechodził na Bułgarów. Nie ma nigdzie ani najlżejszej wzmianki o kwestii językowej u Serbów i bułgarskich nowochrzczeńców, z czego wniosek, że nie było u nich niczego wyjątkowego, niczego nowego, lecz szerzył się obrządek zwyczajny, bizantyński, tj. w języku greckim. O chrzcie Borysa zapisano w r. 864, że dokonali tego kapłani greccy. Notatka dziwna, dająca do myślenia; widocznie działali tam również kapłani nie greccy. Borys rzeczywiście wahał się od obrządku do obrządku i stąd zapewne aż trzy daty jego chrztu: 861, 864, 866.

Borys jest wielce przedsiębiorczy, a czuje się na siłach, żeby rozszerzyć granice swego państwa kosztem Bizancjum. Wyprawa 861 r. jest dla niego pomyślna. Zdobywa Macedonię z miastem Ochridą, tak ważnym następnie w dziejach Bułgarii. Niektóre przekazy notują też chrzest kagana w tymże roku. Jeśli w trzy lata potem przyjmował obrządek bizantyński, jakiegoż domyślać się w roku 861? Źródła są tak defektywne i zawiłe, iż doprawdy znajdujemy się w krainie domysłów. Czy może oddawał siebie i swój dwór w ręce kapłanów łacińskich? może w Ilirykum? Wiemy zaś na pewno, że ścierały się tam wpływy łacińskie i bizantyńskie, a propagowano obydwa obrządki. Potem zaś mamy do czynienia z wiadomością o chrzcie z roku 864 z kapłanami greckimi.

Byłoby dziwnym, gdyby Bracia sołuńscy pozostali bezczynnymi wobec wahań dworu bułgarskiego. Trudno nie dawać wiary tradycji, wyznaczającej im właśnie rolę w tym jak najaktywniejszą. Przekazano, jako św. Cyryl ochrzcił nad rzeką Bregalnicą przeszło cztery tysiące pogan, chrztu zaś Borysa dokonał św. Metody. Kiedyż? W roku 864 święci Bracia byli już daleko na północy na Morawach i nigdy już na Bałkany nie mieli powrócić. Toteż równym prawem (przynajmniej równym), jak od iliryjskich łacinników, możemy przypuścić chrzest z rak św. Metodego w r. 861.

W jakim obrządku? Zastanawiającym jest to wahanie Bułgarii pomiędzy Rzymem a Bizancjum, gwałtowne, boć na przestrzeni zaledwie dziesięciolecia. Działają tu widocznie wielkie siły, zmagające się wszędzie, a dla których w tym dziesięcioleciu stał się dwór Borysa głównym polem walki. Nastąpiła walna rozprawa pomiędzy dwiema cywilizacjami, z których jedną reprezentował Focjusz, drugą apostołowie z Sołunia, a wówczas już myzyjskiego Olimpu. Ci sami, którzy ukrywają relikwie św. Klemensa papieża, marząc o tym, że je kiedyś odwiozą do Rzymu. Nie tylko bowiem nie można żadną miarą uważać Konstantego i Focjusza za przyjaciół (pomylono przejściowe uczniostwo z przyjaźnią), lecz panowała między nimi nieprzyjaźń.

Nowe pismo…  Księgi głagolickie

Zastanówmy się teraz nad powszechnie przyjętym mniemaniem, że Bracia, wjeżdżając w r. 863 na Morawy, wynaleźli dla nowej swej spodziewanej owczarni nowe pismo i dla tych Słowian północy sporządzili księgi głagolickie. Czyż to tam na Morawach zaimprowizował nagle Konstanty to wszystko? Takie przygotowanie wymagało oczywiście długiego czasu. Nie jechali też do Rościsława sami, tylko we dwóch. Z góry przygotowywało się na górze Olimpie całe odpowiednie grono zakonników. Ażeby się nie wyróżniać, złożył w tym czasie śluby zakonne także Konstanty,   przyjmując   imię   Cyryla.

Bracia sołuńscy wystąpili z pomysłem nowym, obmyślanym i przygotowanym w ciszy Olimpu długo przed rokiem 863. Pragnęli utworzyć obrządek rzymsko-słowiański, a więc nowy dział Kościoła Rzymskiego i cywilizacji łacińskiej. Tego nie można było robić w zgodzie z Focjuszem, przeciwnikiem wszystkiego co łacińskie. Nasi Bracia należą do kierunku studyckiego, przyjaznego papiestwu i dlatego uprawiają liturgię rzymską. Znali tedy (a także ich pomocnicy) język łaciński. Okoliczność godna zaznaczenia, gdyż ani maż tak uczony, jak Focjusz, języka tego nie znał. Nauka łaciny kwitła widać na Olimpie, a już to samo stanowi oznakę opozycji przeciw bizantynizmowi. Była zaś cała liturgia nowa łacińska, rzymska zupełnie taka sama, jak w każdym kościele łacińskim. Różnica jest wyłącznie tylko językowa; księgi liturgiczne przetłumaczono z łaciny na język słowiański. Ileż to wymagało czasu!

Z licznych słowiańskich narzeczy na Bałkanach wybrano narzecze macedońskie (przynależne do języka starobułgarskiego). Musieli je znać dobrze wszyscy pomocnicy i towarzysze wielkiej misji. Budzi się mimo woli, narzuca wprost przypuszczenie, że trzon tego świątobliwego grona stanowili rodowici Słowianie, zeslawizowani od dawna Bułgarzy, Macedończycy.

Nasuwają się jeszcze inne uwagi: wybór narzecza macedońskiego, jednego z dialektów języka bułgarskiego; dla kogo? dla Słowian północnych państwa Wielkomorawskiego? Pisano po bułgarsku, raczej dla Bułgarów i dla Bułgarów przeznaczoną była głagolica. Prace około tego musiały trwać od dawna. Św. Metody nie u Kocela i Rościsława dopiero układał księgi głagolickie, lecz już przed tym na dworze Borysa. Walka Focjusza ze świętymi Braćmi była walką o głagolicę, która miała otworzyć bramy na Bałkany obrządkowi łacińskiemu.

Zwracają się więc apostołowie słowiańscy przeciwko cywilizacji bizantyńskiej a czynią to z całą świadomością, wyrobioną podczas długoletnich przygotowań i mozolnych studiów.

Skłonić ich mogły do podobnego kroku tylko jak najdonioślejsze przyczyny. Uważali bizantynizm za nieszczęście dla Słowian, ponieważ widzieli w nim zło powszechne. Cezaropapizm, kult jednostajności, gnębienie społeczeństwa uznawali za cechy ujemne, z którymi walczyli również na gruncie ściśle bizantyńskim.

Wprowadzał tedy św. Metody w r. 861 na dworze Borysa obrządek głagolicki, czyli rzymsko-słowiański, a towarzysze jego z Olimpu propagowali tę nową łacińskość pomiędzy ludem bułgarskim. Focjusz działalność tę ścigał, o ile mógł dosięgnąć na bizantyńskim terytorium. W roku 863 rozpędził mnichów z Olimpu myzyjskiego. Tegoż roku wyjeżdżają Bracia do Panonii i na Morawy - a w następnym przyjmuje Borys chrzest od kapłanów greckich.

Stosunki Bizancjum z Rzymem nabierają wielkiej ostrości. Sprzyjająca studytom a niechętna Focjuszowi cesarzowa Teodora, uległa w końcu zamachom Bardasa i musiała osiąść w klasztorze. Bardas, ramię świeckie Focjusza, nabrał wielkiego rozmachu w sprawach zewnętrznych, lecz korzyści z tego nie było żadnych. W roku 859 jeszcze wyprawił się na Arabów, spustoszył północną Arabię, lecz w roku 859 poniósł sromotną porażkę. Z jego inicjatywy powstaje nowe państwo ormiańskie, pod dynastią Bagradytów, lecz ci uznali zaraz zwierzchnictwo kalifatu.

Na Zachodzie zaś przybył nowy nieprzyjaciel. Geograficzne wycieczki Waregów zaczęły już wydawać pierwsze owoce. W roku 860 dopłynęły łodzie żaglowe aż pod sam Carogród, Konstantynopol. Była to już większa wyprawa eksploracyjna, nie bez intencji, czy nie dałoby się czego złupić. Nawiązywano jednak stałe stosunki handlowe, pokojowe. W Carogrodzie, Konstantynopolu, powstała widocznie stała waregska (czyli ruska) agencja handlowa, skoro Focjusz stwierdził przed rokiem 867 wypadki nawrócenia.

Tego nie oglądali już Bracia; opuścili granice państwa bizantyńskiego i Bałkany w roku 863, ażeby już nigdy nie powrócić. Znamiennym jest i to, że wyjazd ich nastąpił tego właśnie roku, kiedy Stolica apostolska potępiła Focjusza za nieprawe piastowanie patriarchatu.

Oficjalne poselstwo Rościsława

 Być może, że w owym roku przybyło do Carogrodu, Konstantynopola, oficjalne poselstwo Rościsława, księcia Wielkich Moraw, z prośbą o misjonarzy słowiańskich. Czyż jednak krok tego rodzaju mógł być jakąś improwizacją? Nie za pierwszy człon, lecz raczej za ostatni uważać należy w powzięciu postanowienia, które roztrząsane było od dłuższego czasu. Bracia sołuńscy biorą z sobą relikwie św. Klemensa, mają więc zamiar dotrzeć do Rzymu. Prawdopodobnie byliby wyjechali w tę podróż i bez zaproszenia ze strony Rościsława. Zaproszenie to zostało ich gotowych do wyjazdu, zmieniając kierunek i kolejność podróży; pojadą, więc najpierw na Morawy a potem dopiero do Rzymu.

Zabrali ze sobą towarzyszy misjonarskiego działania, zapewne spośród rozpędzonych mnichów olimpijskich, tych samych, którzy przepisywali księgi głagolickie. Miano gotowe te księgi liturgiczne. W roku 863 przenoszono na Morawy rzecz zupełnie gotową, przygotowaną przedtem dla Bułgarii. Mniemano, że tam język macedoński skoro jest słowiańskim, będzie zrozumiałym i dla północnych Słowian, których nikt z głagolickich misjonarzy przedtem nie znał. Bądź co bądź bardziej zrozumiałym to było ludowi od greki lub łaciny, a tę okoliczność można było wyzyskać w obronie przed zachłannością łacińskiego duchowieństwa niemieckiego. Chodziło bowiem o to, żeby misjonarzy niemieckich zastąpić słowiańskimi. Na Słowiańszczyźnie znanym i uznanym było chrześcijaństwo już od początku IX w. (katedra w Nitrze od roku 830). Książę Kocel brał udział w dziele braci sołuńskich nie mniejszy i nie mniej gorliwy, jak zachodni sąsiad Rościsław.

 Przygody i ciosy jakie spotykały głagolicę

 Znane są przygody i ciosy, na jakie narażona była głagolica ze strony łacińskiej hierarchii niemieckiej. Chcąc się utrzymać, byłby kler niemiecki musiał uczyć się języka i pisma nowego języka, którego brzmień Niemiec nawet wymówić nie potrafi. Innymi słowy: to obrządek głagolicki wykluczał niemieckich kapłanów, usuwał tym samym kraje głagolickie od związku niemieckich prowincji kościelnych. Głagolica sięgała tedy bardzo głęboko w administrację i podział geograficzny Kościoła, pociągała zmiany i następstwa, jakich nie można było dokonywać bez porozumień a ze Stolicą apostolską. Pierwszą a nieuchronną konsekwencją dzieła św. Metodego i Cyryla musiało być ustanowienie nowej, odrębnej głagolickiej prowincji kościelnej. Wcześniej czy później musiało się to oprzeć o Rzym.

Chodziło tylko o język. Kościół zachodni był pod tym względem w zasadzie zawsze liberalny, a cywilizacja łacińska umiała od początku pielęgnować jedność w rozmaitości, w przeciwieństwie do bizantyńskiej jednostajności. Już w III wieku istniały przy katolicyzmie rzymskim obrządki ormiański, koptyjski, chaldejski, gruziński i obrządek języka gheez w Etiopii; a więc szereg języków wschodnich dopuszczano do ołtarza, gdy tymczasem w bizantynizmie zaniknęły całkiem obrządki syryjski i koptyjski, a innych nigdy nie było. „Bizancjum ze swoim obrządkiem i ze swoją greczyzną staje się wzorem obowiązujących dla innych patriarchatów". W Europie znano atoli tylko dwa języki liturgiczne: grecki lub łaciński i zdawało się, ze to już na zawsze ustalone. Z języków nowych chwilowo tylko wizygocki miał roszczenia do ołtarza, lecz po pewnym czasie ustąpił miejsca łacinie. Poza tym jednym epizodem, żaden a żaden z nowych ludów wczesnego średniowiecza nie zażądał nigdy liturgii we własnym języku. Wszyscy przyjmowali łacinę bez najmniejszego szemrania. Przyjęli bowiem język łaciński za swój urzędowy. Po łacinie wydawano dokumenty i spisywano prawa w całej zachodniej Europie, uważano tedy za całkiem naturalne, że i w Kościele ten język panuje. To wszystko tłumaczy się po prostu tym, że barbarzyńcy zachodni przyjmowali cywilizację łacińską a nawet pomagali ją wytwarzać. Natomiast barbarzyńcy wschodni nie przyjmowali bynajmniej greczyzny za swój język ogólno - cywilizacyjny, nie spisywali swych aktów, kronik, praw po grecku, toteż ani w Kościele nie pozwalali, by greczyzną usuwała ich rodzime języki. Choć Bizancjum sprzeciwiało się, ostatecznie Bułgaria, Serbia, Ruś wymusiły wprowadzenie mowy słowiańskiej do liturgii; lecz zwiększaniu się bizantyńskich wpływów politycznych na Bałkanach towarzyszyła zawsze grecyzacja liturgii.

Dzieło Braci sołuńskich stanowiło wyłom i epokę. Podjęte było przeciwko bizantynizmowi, bo inaczej byliby apostołowie słowiańscy utworzyli obrządek bizantyńsko-słowiański, tj. z bizantyńską liturgią w słowiańskiej mowie, gdy tymczasem trzymali się umyślnie obrządku rzymskiego.

Papiestwo udzieliło aprobaty obrządkowi głagolickiemu.

Papiestwo, wysłuchawszy z największą uwagą, cierpliwością i pobłażliwością wszystkich zażaleń przeciw misjom Cyryla i Metodego, udzieliło swej aprobaty obrządkowi głagolickiemu. Czy jeździli do Rzymu tylko dlatego, że ich wezwano? Wiemy, że marzeniem ich było, żeby zawieźć do Rzymu relikwie papieża św. Klemensa. Być może, że niezależnie od tego otrzymali wezwanie. Nie byliby usłuchali, gdyby nie uznawali z własnego przekonania zwierzchnictwa papieskiego, gdyby nie uważali się za katolików obrządku rzymskiego w słowiańskiej odmianie tylko językowej. Wyległ cały Rzym na ich spotkanie późną jesienią 867 r. procesjonalnie z samym papieżem Hadrianem  na czele, żeby oddać cześć więzionym, przez nich Relikwiom. Stawia się w Rzymie osobną bazyliką pod wezwaniem św. Klemensa. Ojciec św. zaś ułożył osobiście głagolickie księgi na ołtarzu w kościele Matki Bożej del Praesepio, Santa Maria Maggiore.

Pobyt Braci w Rzymie przedłużył się do roku 869. Prawdopodobnie wpłynęła na to niemoc Cyryla. Uciążliwa podróż podkopała jego zdrowie, a chcąc wracać, trzeba było wpierw wyzdrowieć - a więc czekano.

Ważne nowiny z Bizancjum

Podczas pobytu w Rzymie dowiedzieli się ważnych nowin z Bizancjum. Komunikacje dwóch stolic chrześcijańskich były stałe; jakżeż niezmiernie doniosłym było dla każdej z nich, co się dzieje w drugiej! Dowiedzieli się tedy wkrótce po przybyciu do Rzymu, że Borys pomimo chrztu greckiego, poddaje się jednak w roku 866 obediencji papieskiej a papież Mikołaj I wyprawił tam zaraz swych legatów. Dochowały się żale Focjusza sprzed roku 867, że w Bułgarii szerzy się doktryna filioque, a to mogło pochodzić tylko od kapłanów zachodnich. Druga nowina była, że ów masztalerz i siłacz nadworny Michała III, Bazyli, podniesiony do godności współrządcy, nie chciał dzielić się władzą i dobroczyńców swoich wymordował. Bardasa kazał rozsiekać w roku 866, a w roku następnym zabił Michała, leżącego w łóżku   w   stanie   nietrzeźwym.

Taką jest geneza dynastii macedońskiej. Dodajmy, że wstąpienie na tron i koronacja Bazylego I odbyły się bez jakiegokolwiek protestu; był to jedyny cesarz, którego koronacji asystowali zgodnie naczelnicy i Niebieskich i Zielonych.

Wstrząsającą nowiną był fakt dalszy; Bazyli zaczął rządy od tego, że usunął Focjusza i już w listopadzie 867 r. przywrócił patriarchę Ignacego i zaraz wyprawił od siebie poselstwo do Rzymu. Było to w kilka miesięcy zaledwie po synodzie carogrodzkim, konstantynopolskim, który wyklął papieża. Zerwanie było tedy krótkotrwale; schizma Focjusza zaledwie kilkumiesięczna. Cyryl i Metody spotkali się jeszcze w Rzymie z tymi posłami Bazylego.

Zasiedzieli się w Rzymie, przykuci do miejsca chorobą Cyryla. W lutym 869 roku skończyło się jego życie doczesne. Wyznaczono mu grób w bazylice św. Klemensa. Najlepszy dowód, że Stolica Apostolska w Rzymie uważała go za prawowiernego swego syna.

Metody w ciągu 869 roku wyjeżdżał, zdaje się do Kocela, do Panonii, lecz pod koniec roku był znów w Rzymie z powrotem. Miał więc wiadomości o ósmym soborze ekumenicznym odprawianym w Carogrodzie, Konstantynopolu, z końcem 869 roku do lutego 870 pod przewodnictwem papieskich legatów, na którym Focjusza ponownie potępiono. Ignacego przywrócono kanonicznie. Przywróconą więc była jedność Kościoła. Wtenczas Bułgarzy uznali Ignacego swym patriarchą. Wynika z tego, że chodziło o uznawanie supremacji papieskiej; poddali się patriarsze carogrodzkiemu, skoro stolicę patriarszą odzyskiwał kierunek studycki. Było to w roku 870. Tak tedy wszystkie wahania Borysa są wytłumaczone.

Równocześnie Hadrian II wysnuwa śmiało wszelkie konsekwencje z uznania głagolicy; urządza nową prowincję kościelną i mianuje Metodego jej arcybiskupem. Ledwie jednak wrócił na północ, zaczęły się ciosy, wymierzone skutecznie ze strony niemieckiej; więzienia, procesy kanoniczne, intrygi na dworze nowego papieża, Jana VIII, tak, iż Metody objął swe pasterskie obowiązki na nowo dopiero w roku 873. Przez cały ten ciężki i przykry okres życia nie zrobił Metody ani jednego kroku, nie wyrzekł ani jednego słowa, które by mogło oznaczać jakiekolwiek rozluźnienie w jego myśli stosunku do Stolicy Apostolskiej w Rzymie i do obrządku rzymskiego. Nie wyszło też nic takiego od żadnego z jego uczniów. Nieprzyjaciele jego dzieła byliby skwapliwie coś podobnego zanotowali i przedstawili w Rzymie. Wszystkie zarzuty z ich strony podnoszone są kombinowane, wymyślane, ani jeden  nie jest bezpośredni.

Św. Cyryl i Metody, bizantynizmu się wyrzekłszy, nigdy do niego powracać nie zamierzali, nigdy nie okazywali najmniejszej do tego ochoty. Dzieło ich nie tylko nie stanowiło ekspansji bizantynizmu, lecz zawsze i niezmiennie było zwrócone przeciwko niemu. Nie było jednak jeszcze schizmy. Kościół obrządku bizantyńskiego był wówczas tak samo katolickim, jak rzymski, a Kościół obrządku rzymskiego tak samo prawosławnym jak bizantyjski, lecz w obrębie tej wspólnej religii chrześcijańskiej mieściły się dwie cywilizacje:  łacińska i bizantyńska. Antagonizm ten był tak silny, iż naginał ludzi do wynajdywania różnicy religijnej. Odrębność obrządków wyzyskiwano do kopania przepaści, aż ją w końcu wykopano. Któż nie był przy tym czynnym? Dopomagali nawet tacy, którzy z całej duszy pragnęli nie dopuścić do rozłamu; dopomagali wbrew samym sobie, mimo woli, nieświadomie. Czynną była ta największa siła historyczna, jaką jest cywilizacja, siła doprawdy żywiołowa a nie do opanowania, gdyż rzadko kto zdaje sobie sprawę z niej, a współcześni zazwyczaj najmniej o niej wiedzą.

Ponieważ bizantynizm zaznaczał się na zewnątrz obrządkiem, uciekano więc od obrządku, żeby się uwolnić od cywilizacji bizantyńskiej; a gdy posiadano własny odrębny obrządek, uciekano od języka greckiego, żeby tylko mieć jak najmniej wspólnego z bizantynizmem. Szczególny objaw tych tendencji ujawniał się na owym ósmym soborze carogrodzkim, konstantynopolskim, na którym z początkiem 870 roku potępiono Focjusza. Zaproszono na sobór patriarchaty wschodnie, podległe muzułmanom. Po spustoszeniach monofizyckich pozostała tam garstka prawowiernych melchitów (których wyznanie zwano pogardliwie cesarską wiarą), do Kościoła przywiązanych głęboko (przetrwali dotychczas). Reprezentanci ich przyjechali na sobór, używszy wobec władz islamu pozoru, że jadą do Carogrodu, Konstantynopola, żeby się umówić o wykup jeńców muzułmańskich. Musieli przełamać przeszkody, lecz przyjechali. Ale okazało się, że język grecki usuwają a zastępują go arabskim.

Nie ustawały w samym Bizancjum waśnie wyznaniowe. Focjusz, chociaż uwięziony, nie poddawał się a miał stronników. Chodziło o to, czy uznawać biskupie święcenia dokonane przez Focjusza. Od tych wątpliwości zaczął się zatarg, który miał przez dwa pokolenia mącić stosunki bizantyńskie.

Walki na pograniczach z islamem

Przez cały ten czas nie ustawały ani na chwilę walki na pograniczach z islamem, prowadzone ze zmiennym szczęściem. Posuwali się jednak Saraceni [średniowieczna nazwa Arabów] na Zachód; zagarniali Sycylię i wybrzeże kalabryjskie, a w roku 868 poczuli się zagrożonymi Słowianie iliryjscy i wołali o pomoc.

Spotykamy się wtedy po raz wtóry z planem, żeby doprowadzić obydwa cesarstwa, zachodnie i wschodnie, do współdziałania przeciw islamowi. Cóż bardziej prostego, jak sojusz władców katolickich, celem obrony wspólnej religii? lecz zarazem cóż bardziej zawikłanego  i  trudniejszego,  jak   przymierze dwóch cywilizacji, które zwalczają się, bo obie pragną ekspansji? I zwyciężyły względy cywilizacyjne nad religijnymi.

Ponieważ kwestia tego wielkiego przymierza rozwijała się za Bazylego I, więc pod jego firmą przechodzi do podręczników. Niełatwo jednak przypuścić wielkiego polityka w stajennym zapaśniku, o którym nie słychać wcale, żeby się był potem kształcił. Z ogromnym też sceptycyzmem musimy się odnieść do zdania, że to on, Bazyli, zapewnił cesarstwu dwa wieki blasku. Ograniczając się na razie do spraw wielkiego przymierza, nietrudno dostrzec, że geneza pomysłu jest przy Stolicy Apostolskiej w Rzymie. Papiestwo zidentyfikowało się z tym programem na całe wieki; tu zalążek krucjat.

Jak niegdyś córka Karola Wielkiego, podobnie córka Ludwika II miała wyjść za bizantyńskiego cesarzewicza, lecz zerwało się to tak samo jak przedtem. Cóż wart był układ z roku 869, formalnie zawarty, jeżeli Bazyli uważał za stosowne, żeby właśnie w takim czasie odmawiać Ludwikowi II tytułu cesarskiego? żadnych też posiłków bizantyńskich nie otrzymawszy, marnował Ludwik swą kampanię italską, pomimo kilku sukcesów. Skorzystało jednak Bizancjum z trudów Ludwikowych, odzyskując w rok po jego śmierci Bari na południu Italii (876). Zaraz potem przystąpiono do organizowania dwóch prowincji: Longobardii i Kalabrii. Do roku 885 załatwiono się z tym. Italia południowa była opanowana.

Janowi VIII papieżowi mogła się była sprawa Metodego wydać czymś drugorzędnym wobec zajmujących go wielkich zamysłów wojny powszechnej z islamem. Wojna ta była niemożebną bez Bizancjum, a tam głagolica była w niełasce. Dwór papieski nie chce poróżnić się z cesarzem wschodnim o sprawę Metodego. Znać zaniedbanie i niedokładność pracy w otoczeniu papieskim przy roztrząsaniu zagadnień tyczących głagolicy Z jakimś niedojrzałym pośpiechem cofnięto pozwolenie na nowy obrządek, udzielone przez Hadriana. Minęła wkrótce gorączka wielkich przymierzy, nabrano bolesnego doświadczenia, że nie należy liczyć na Bizancjum; na tym tle zrozumiano też lepiej istotę dzieła apostołów słowiańskich. Jan VIII sam przyznał, że poprzednia decyzja, wydana przez niego, czy też pod jego imieniem przez nie dość ścisłych powierników, była błędna i że musi być odwołana w interesie Kościoła. Nie zawahał się i w roku 879 nastąpiła restytucja głagolicy.

Jeździł w tej sprawie Metody do Rzymu osobiście (już po raz trzeci). Zastał tam poselstwo od Bazylego i usposobienie nader pojednawcze względem Bizancjum. Focjusz, uwolniony z więzienia, został nauczycielem synów cesarza Bazylego, a po zgonie Ignacego cesarz przywrócił mu godność patriarszą w roku 877. Śmierć Ignacego nie zakończyła jednak sporów wśród kleru bizantyńskiego. Ignacjanie nie uznawali w ogóle kapłanów wyświęconych za powtórnego patriarchatu Focjusza. Z góry jednakże przygotowywano całkowitą rehabilitację Focjusza i otrzymano na to zgodę papieską, pomimo to, że Focjusz niezmiennie zwalczał filioque. Nastąpiło to na synodzie w Carogrodzie, Konstantynopolu, zwanym focjańskim, z początkiem 880 roku w obecności delegatów Jana VIII. Jedność Kościoła jest przeto nadal utrzymana a tradycję o rzekomej drugiej schizmie Focjusza należy między bajki włożyć. W tych samych latach wyprawiono wojsko bizantyńskie do Italii przeciw Saracenom; odebrano im Tarent i Kalabrię.

W roku 855 zeszedł z tego świata św. Metody, zdążywszy porozsyłać swoich uczniów na północ i południe. Początki chrześcijaństwa w Polsce związane są z głagolicą. To misjonarstwo słowiańskie niosło liturgię, zrozumiałą językowo, a zarazem zabezpieczało od bizantynizmu.

Borys uznał zwierzchnictwo patriarchy carogrodzkiego

Lecz wróćmy do roku 870. Czy Borys, uznawszy zwierzchnictwo patriarchy carogrodzkiego, wprowadzał na nowo obrządek grecki? Zdaje się, że przez dłuższy czas istniały tam obok siebie obydwa obozy; ale wiadomo z historii, że w końcu   zwyciężył   bizantynizm.

Wahania cywilizacyjne miały stać się cechą dziejów bułgarskich (aż do dnia dzisiejszego), żadna cywilizacja nie odniosła między nimi nigdy zwycięstwa tak stanowczego, iżby wahaniom położyć kres. W przeciwieństwie do Serbów, stanowczych Bizantyjczyków, Bułgarzy nie przywiązywali się do żadnej cywilizacji i do żadnej organizacji religijnej. Z biegiem dziejów miała się wyrobić u nich nawet cecha nowa: areligijność. Takie były następstwa przewagi formalnej, odniesionej przez bizantynizm, takie skutki usunięcia obrządku głagolickiego.

Klęski poniesione na Bałkanach przez kierunki łacińskie, wydały jeszcze pewien specyficzny skutek.

Serbowie i Bułgarzy wytrwali w stroju rodowym aż do ostatnich czasów. Jeszcze pod koniec XIX wieku wsie bułgarskie składały się z osiedli rodowych; większy i wygodniejszy dom dla starosty rodowego, obok zaś mniejsze domki dla rodowców, ojców rodzin, dla gałęzi rodu. Zadruga stanowiła strukturę społeczną (i zapewne w wielu stronach kraju jeszcze ja stanowi) i w Bułgarii i w Serbii. Jakżeż mocnym musiał być ten ustrój za czasów św. Cyryla i Metodego! Nie można tu zatrzymywać się dłużej nad tym przedmiotem, pragnę tylko podnieść z naciskiem, że rodowcy i powstałe z nich zrzeszenia stanowią zawsze całość etniczną. Słowianie stanowią tedy na półwyspie bałkańskim, tuż pod bokiem Bizancjum, żywioł absolutnie niedostępny dla pomysłów kosmopolitycznych.

Gdyby nie porażki cywilizacji łacińskiej, byłoby się rozwinęło u Słowian bałkańskich poczucie narodowe już w wiekach średnich, prawdopodobnie najwcześniej w całej Europie. Należało i to uwzględnić przy roztrząsaniu dzieła świętych Apostołów słowiańskich.

Nabierało to największej wagi wówczas, gdy Bizancjum pozbywało się dawnych wiekowych nabytków latynizmu. Dotrwały tylko napisy na monetach do IX wieku, a na niektórych aż do XI wieku, zapewne ze względu na ich kurs na Zachodzie. Odrzucano od siebie język łaciński i nadawano wyłączność greczyźnie. Dawne kodeksy łacińskie stały się niezrozumiałe dla inteligencji, nawet dla prawników, bo nikt się łaciny nie uczył. W roku 876 utworzono komisję dla przeredagowania kodeksów i wydania ich w greckim języku; niebawem zaczęto wydawać bazyliki, ustawodawstwo przystosowane do ówczesnych stosunków. Kodeks Justyniana stał się zupełnie zbędnym. Lecz jedną zasadę z owych czasów nie tylko przejęto, lecz wzmocniono, wydoskonalono: cezaropapizm. Nomokanon Focjusza z   roku  883  był tego  typem.

U Focjusza znajdujemy uwagę, która może wyjaśnić słabość Kościoła wschodniego. Oto zarzucał duchowieństwu swemu, że recytują na pamięć i wyśpiewują psalmy, nie rozumiejąc ich sensu. A więc obniża się poziom umysłowy kleru  bizantyńskiego.    Nie       pomogło wznowienie uniwersytetu w Konstantynopolu.

Wyrzucili do reszty łacinę i ... natenczas właśnie obniżyli się, zamknięci w swej wyłączności. Może tym brakiem odpowiedniego wykształcenia tłumaczy się, że kler bizantyński nie zdołał posunąć należycie ekspansji cywilizacji bizantyńskiej przy chrystianizacji Słowian.

Komisja kodyfikacyjna pracuje przez pewien czas dłuższy, a ogłoszenie bazylik następuje za następnego panowania. Bazyli osobiście nie miał nic wspólnego z jurisprudencją; wystarczy mu przyznać tę zasługę, że nie troszcząc się o te rzeczy, nie przeszkadzał i komisja istniała, aż doczekała się cesarza inteligentniejszego.

Po Bazylim I następuje Leon VI

Osobistym dziełem Bazylego był ożenek syna Leona VI. Ten pozostawał od wczesnej młodości w związkach z miłą swemu sercu Zoą. Ojciec do małżeństwa nie dopuścił, urządził ogólnopaństwowy konkurs piękności i w roku 882 narzucił synowi za żonę piękną Teofanię. Leon tę poślubił, lecz tamtej nie oddalił. Synowa zanosi skargę do teścia, a Bazyli urządza synowi ze zwykłą swą brutalnością jedną z najgwałtowniejszych scen: chwyta go za włosy, ciska nim o ziemię a kopiąc nogami i bijąc pięściami poucza, że ma być wiernym żonie. Nie zmieniło to jednak nic w istocie rzeczy a Zoe miała potem zostać cesarzową. Każdy niemal wybitny Bizantyjczyk, (a cóż dopiero cesarze) miewał przygody małżeńskie. Znamy to już i do charakterystyki obyczajów nowy ten przykład nie byłby zgoła potrzebny, lecz miała się z tego wywiązać duża sprawa publiczna, istna zawierucha państwowa i kościelna; trzeba więc napisać początek sprawy, która w następnym rozdziale będzie wyłuszczona.

Czy eksmasztalerz panował, czy filozof (taki otrzymał przydomek Leon VI) zawsze bywało najwięcej mętów publicznych o te sprawy najbardziej prywatne, o niewieście. Zoe, przebywając niedaleko od Teofanii, wypływała wyżej, gdyż w cztery lata po ślubie Teofanii zmarł cesarz Bazyli.

Wstępuje tedy na tron w r. 886 Leon VI Filozof (886-911) syn Michała III, chociaż urzędowo uchodzący za syna Bazylego.

Bizantyński nadmiar kobiecości około tronu pozostaje bez zmiany. Pozostaje w związku z nadmiarem formalizmów i z wiarą w moc formy.

Zewnętrzne formy władzy wysuwały się na pierwszy plan tym bardziej, że kobiety znaczyły wiele w polityce pałacowej, bezpośrednio tronowej. Im zaś niższego pochodzenia bywały cesarzowe, im mniej wykształcone, tym bardziej przestrzegały, żeby im w ceremoniale nie uchybiono ani na jotę, a nawet zwiększały i komplikowały ceremoniał. A przybywały one na tron bizantyński zewsząd, z Europy i z Azji, z Kaukazu i Grecji, ze stolicy i z najdalszych zakątków prowincji, z Syrii i z Węgier, z Francji i z Niemiec, a nawet aż z barbarzyńskiej Chazarii lub bliższej Bułgarii. Fantastyczne baśnie stawały się rzeczywistością dzięki konkursom piękności, przy których nawet pantofelek Kopciuszka odgrywał rolę, (a może nawet wpierw był w rzeczywistości, niż w baśni). Wybranka bywała najpierw koronowaną, a potem dopiero odbywał się ślub i wkładano pannie młodej koronę weselną. Na ogół sprawy ceremoniału stanowiły istotę rzeczy w oficjalnym bycie cesarzy, a zatem cesarz żenił się z osobą monarszą. Koronacja bazylissy odbywała się jednak nie u św. Mądrości, lecz w pałacu; rzadko zdarzał się wyjątek od tej reguły. Dwór obejmował kolana pary cesarskiej. Lud radował się roztoczonym przez te Augusty (taki nosiły tytuł) coraz większym zbytkiem. Imponowało to umysłowości orientalnej; dlatego też w niektóre dnie wolno było zwiedzać apartamenty cesarskie, nawet zaglądać do sypialni. Służbę u August pełnili eunuchowie.

Tak też bywało u Filozofa. Leon VI nosił ten przydomek, gdyż robił studia teologiczne; ułożył nawet zbiór homilii, które sam wygłaszał. Specjalnie zajmował się pewną kwestią, co do której zachodziła różnica między Kościołami. Według doktryny bizantyńskiej nie godziło się wchodzić w powtórne związki małżeńskie. Jakoż Leon wydał nowelę, zakazującą tego grzechu, ale on sam miał się żenić cztery razy. Zaczął panowanie od tego, że usunął znów Focjusza; donosił zaś do Rzymu, że Focjusz abdykował dobrowolnie. Mianował na jego miejsce swego brata, Stefana; lecz ponieważ ten otrzymał sakrę biskupią z rąk Focjusza, więc Ignacjanie odmawiali mu uznania.

Zamknięty ponownie w klasztorze Focjusz żył już niedługo, do roku 891, nie odzyskując utraconych godności. Z naciskiem podnieść należy, że nigdy w całym swoim życiu nie był wyklęty przez Stolicę Apostolską w Rzymie. Wschodni zaś Kościół do dnia dzisiejszego łączy w modlitwach „najświętszych prawowiernych i czcigodnych patriarchów Ignatiosa i Photiosa. Obydwaj jednakowo prawowierni i jednakowo czcigodni ... Znać brak zrozumienia rzeczy, mechaniczne załatwienie zagadnień (byle się ich pozbyć), znać ciężką wadę, która rozwinęła się w następnym okresie, mianowicie niedokształcenie Cerkwi. Lecz w tych czasach Cerkwi oddzielonej jeszcze nie było, istniał jeszcze teologicznie jeden nie-rozdzielony Kościół.

Takie były czasy głagolicy. Słowianie północni zyskali na tym, że obrządek ten zaginął; był nam zupełnie niepotrzebny, a byłby nas bądź co bądź oddalał od Zachodu. Stracili jednak na upadku głagolicy Słowianie południowi, i to niezmiernie wiele. Łaciństwo przyjęło się u Słoweńców i Chorwatów, podczas gdy u Serbów i Bułgarów miejsce głagolicy zajęła cyrylica. Te dwa abecadła stanęły jako symbole rozłamu cywilizacyjnego. Odmienność cywilizacji sprawiła, że nie wytworzyła się tam jedność narodowa i że Jugoslavia ma w sobie wiele z fikcji na podobieństwo Focjusza.

 Tekst powyższy jest wzięty z: Koneczny Feliks, Cywilizacja bizantyjska, Wydawnictwo Antyk, Marcin Dybowski, Komorów , t. II, rozdział III: Głagolica, ss. 198-212.

 Unowocześniono niektóre wyrażenia, rozbito tekst na podtytuły, pogrubiono niektóre passusy tekstu, dodano słowa uściślające, pojaśniające.

wstecz

powrót do strony głównej