wstecz

NAWRÓCENIE SŁOWIAN

powrót do strony głównej
 

 

NAWRÓCENIE SŁOWIAN

Jednym z najważniejszych wydarzeń, które należy przypisać wpływowi Bizancjum, jest nawrócenie Słowian i ludów z nimi spokrewnionych. Wydarzenie to ma tym większe znaczenie, że zbiega się z wyjściem tych ludów z pierwotnego barbarzyństwa i z wejściem ich do cywilizacji. Fala Słowian, która od III wieku zalała wielką równinę nazywaną dziś Rosją, zakreśliła na przestrzeni pięciu wieków olbrzymi i podwójny kierunek najazdów: na zachodzie doszła do Łaby, Sali i zajęła Czechy, na południu wchłonęła prawie całkowicie azjatycką ludność bułgarską i wysuwała forpoczty na Bałkany; a tuż za nimi zbita masa Słowian posuwała się od Wałdaju po Dniepr i od Wołgi po Dźwinę. W ostatnich trzydziestu latach IX wieku istniały trzy ważne państwa słowiańskie: Bułgaria rywalizująca z Bizancjum, Państwo Wielkomorawskie, które najazd Węgrów podzielił na dwie części: Czechy i Słowian południowych, i wreszcie Ruś, która zaczynała szybko się rozwijać. W ciągu X wieku książęta kijowscy, wzbogaceni przez handel zręcznie prowadzony od Bałtyku po Wschód bizantyński, zdobyli wielkie znaczenie i uczynili swe posiadłości jednym z wielkich ośrodków cy­wilizacji na kontynencie.

Jest rzeczą zupełnie naturalną, że Kościół zainteresował się tymi jeszcze barbarzyńskimi ludami. Indywidualne wysiłki ewangelizacyjne były tam już od dawna podejmowane; teren był przygotowany przez stosunki handlowe oraz przez powracających żołnierzy wojsk pomocniczych i zwolnionych jeńców. Ale penetracja ziem słowiańskich znalazła się naprawdę w planach Kościoła dopiero od czasów Karola Wielkiego i jego następców. Ludami słowiańskimi zainteresował się zarówno Wschód, jak i Zachód. Karol Wielki, zdobywszy Panonię i Chorwację, sprowadził tam od razu misjonarzy; zachęcał także do wysyłania ich na rubieże ziem, na których powstanie Polska. Z drugiej strony Bizancjum, którego stosunki wojskowe, dyplomatyczne, a także i handlowe z krajami słowiańskimi ożywiały się coraz bardziej, rzuciło tam swych kapłanów i mnichów. W niektórych okolicach rywalizacja Wschodu i Zachodu chrześcijańskiego doprowadziła do zgubnych rezultatów, które dziś jeszcze dają się odczuć: na przykład u Słowian południowych, gdzie część chorwacko-dalmacka związała się z Rzymem, a część serbsko-czarnogórska weszła w sferę wpływów Bizancjum. Chociaż rezultaty tej rywalizacji były niekiedy szkodliwe, to trzeba przyznać, że wywołała ona również i święte współzawodnictwo.

Pierwszym krajem zdobytym dla Chrystusa było państwo Wielkomorawskie, dzisiejsze Czechy i Słowacja, które w początkach IX wieku było w pełni rozkwitu. Kupcy greccy i weneccy przynieśli doń ziarna Ewangelii, podobnie jak misjonarze frankijscy przybyli z Ratyzbony i Passawy. W 845 roku czternastu książąt czeskich przyjęło chrzest z rąk kapłanów zachodnich. W 852 roku na synodzie w Moguncji mówiono o „społeczności chrześcijańskiej jeszcze na pół dzikiej na Morawach"; ale jednocześnie zapuszczali się tam mnisi greccy: to już było dużo. W 846 roku zasiadł na tronie Czech, Rościsław, poparty przez Ludwika Niemieckiego, który miał nadzieję, że w ten sposób uzyska kontrolę nad tym groźnym sąsiadem. Ale młody książę myślał tylko o jednym: o uwolnieniu się od cesarza germańskiego. A ponieważ sam był ochrzczony, słusznie uważał, że sposób, w jaki dokonane zostanie nawrócenie jego ludu, będzie miał wielkie znaczenie dla jego polityki. Zwrócił się więc najpierw do Rzymu z prośbą o przysłanie misjonarzy mówiących językiem słowiańskim; kiedy mu odmówiono, zwrócił się do Bizancjum. W 862 roku posłowie z Moraw przybyli do pałacu basileusa, którym wówczas był pożałowania godny Michał III, ale na szczęście znajdował się przy nim bardzo inteligentny patriarcha, Focjusz. Ten ostatni od razu zrozumiał, że jest to wielka okazja zdobycia przewagi nad Rzymem, z którym stosunki właśnie coraz bardziej się pogarszały. Postarał się o to, by książę czeski otrzymał odpowiedź przychylną.

Obowiązek głoszenia Ewangelii na Morawach spadł na dwóch braci: Konstantyna (który przyjął imię Cyryla) i Metodego; zwłaszcza pierwszy z nich odznaczał się wybitną inteligencją. Urodzeni w Tesalonice, gdzie było bardzo wielu Słowian, obaj mówili płynnie ich językiem. Konstantyn, chociaż był jeszcze młody, wykazał już swe zalety, spełniając delikatną misję, na pół polityczną, na pół religijną u Chazarów nad dolną Wołgą i Dnieprem. A czyż fakt, że przechodząc przez Chersonez miał szczęście odnaleźć szczątki wielkiego papieża, św. Klemensa zmarłego na wygnaniu, nie był widocznym znakiem błogosławieństwa Bożego? Wybitne swe zalety wykazał w starannym przygotowaniu wyprawy misyjnej. Morawianie nie mieli własnego alfabetu, przy pomocy którego mogliby wyrazić swój język. Cyryl stworzył więc ten alfabet, tak zwaną głagolicę, łącząc alfabet grecki z elementami hebrajskimi i koptyjskimi; był to pierwowzór alfabetu rosyjskiego. Przygotował też tłumaczenie głównych tekstów liturgicznych, pragnąc, by zrozumieli je ci, do któ­rych będzie się zwracał.

Gdy w 893 roku dwaj bracia przybyli na Morawy, nie mieli łatwego zadania. Misjonarze łacińscy, to znaczy ger­mańscy, bynajmniej nie byli skłonni do ułatwiania im pracy; a ponieważ Karolingowie niemieccy interweniowali wciąż zbrojnie w kraju, następstwa tych interwencji były bardzo niebezpieczne dla Cyryla i Metodego. Mimo wszystko dzięki znajomości języka bardzo szybko osiągnęli sukcesy: ludność masowo zaczęła przyjmować chrzest. To wywołało wśród chrześcijan zachodnich niepokój; używanie w liturgii języka słowiańskiego wydawało się im czymś bluźnierczym, oskarżyli więc swych rywali przed papieżem, jako heretyków. W 868 roku, kiedy dwaj bracia czekali w Wenecji na statek, który miał zawieźć kilku ich uczniów do Bizancjum, by tam otrzymali święcenia - ponieważ Cyryl i Metody nie byli biskupami - papież Mikołaj I wezwał ich w celu złożenia wyjaśnień. Gdy jednak przybyli do Wiecznego Miasta, mając wśród swych bagaży najcenniejszy prezent, jaki można było zrobić papieżowi - relikwie św. Klemensa - wszystko zakończyło się jak najlepiej. Hadrian II udzielił im zezwolenia na odprawianie mszy w języku słowiańskim; Konstantyn zmarł w Rzymie w opinii świętości, a Metody powrócił sam, otrzymawszy tytuł arcybiskupa i władzę nad ogromną diecezją obejmującą całą dzisiejszą Czechosłowację i prawie całą Jugosławię.

Mimo to ostatnie jego lata nie były spokojniejsze. Był znów gwałtownie krytykowany przez dostojników niemieckich, nawet więziony i bity rózgami, stale oskarżany w Rzymie jako heretyk i omal nie został potępiony przez papieża Jana VIII, który, źle poinformowany, kazał mu używać języka słowiańskiego tylko w kazaniach, a nie w liturgii; odważny misjonarz jednak trzymał się dzielnie. Kiedy zmarł w 884 roku, całe Morawy były już chrześcijańskie. Gdy jego zabrakło, wpływ germański wziął górę, wygnani uczniowie Metodego szukali schronienia w Bułgarii, a społeczności chrześcijańskie, które założyli dwaj apostołowie, zwróciły się ku Zachodowi i definitywnie związały się z Rzymem. Sprawiedliwość wymaga, by oddać cześć ich świętej pamięci: jeżeli później Czechy odegrały rolę bastionu chrześcijańskiego w Europie Środkowej, to przede wszystkim było to zasługą Cyryla i Metodego, dwóch świętych bizantyńskich.

Przybywszy do Bułgarii, uczniowie dwóch apostołów Moraw zastali tam społeczność chrześcijańską już żywotną. Mniej więcej przed dwudziestu laty król Borys widząc, że Ewangelia szerzy się wśród jego ludów i że wpływ Bizancjum przenika do jego narodu, zrozumiał, że jego państwo otoczone ludami chrześcijańskimi nie może pozostać pogańską wysepką. W 863 czy 864 roku przyjął chrzest i w swym zapale neofity, stosując bardzo wiele wyroków śmierci, zmusił możnych do pójścia jego śladem. Ale jako wnikliwy polityk obawiał się, by nawrócenie nie poddało jego państwa kontroli Bizancjum, zwrócił się więc do patriarchy - którym był wówczas Focjusz - o stworzenie z Bułgarii niezależnego patriarchatu. Sprytny patriarcha odpowiedział wymijająco i zamiast oczekiwanej obietnicy przysłał całe strony metafizycznych spekulacji. Wówczas Borys zwrócił się do papieża Mikołaja I, prosząc go o ten sam przywilej i stawiając mu szereg pytań w sprawach, które go niepokoiły: na przykład, czy chrześcijaństwo zabrania mu noszenia narodowych spodni, wywieszania końskiego ogona, który stanowi jego sztandar narodo­wy, oraz posiadania kilku żon. Mikołaj I odpowiedział z taką zręcznością, tak przekonywająco obiecał utworzenie arcybiskupstwa,   przysłał   tyle   dobrych   łacińskich   książek,   że Borys od razu wypędził ze swego kraju misjonarzy bizantyńskich.

Niestety, ta polityka, która mogła związać Bułgarów z Rzymem, nie była kontynuowana: Hadrian II nie zgodził się na stworzenie patriarchatu. Rozgniewany Borys wysłał do Bizancjum posłów, ofiarując związanie się Bułgarii z tam­tejszą siedzibą; stało się to w 870 roku, a kiedy po dziewięciu latach Focjusz, chcąc zdobyć uznanie papieża Jana VIII, zaproponował oddanie Bułgarów, Borys sprzeciwił się: kapłani łacińscy zostali wypędzeni, a miejsce ich zajęli Grecy. Nowa społeczność chrześcijańska była więc pod względem religijnym i kulturalnym bizantyńska, ale wynikł problem języka liturgicznego. Uczniowie Cyryla i Metodego, którzy tam przybyli, zastosowali również w tym kraju metodę swych mistrzów, głosili kazania i odprawiali nabożeństwa w języku słowiańskim; stworzyli nowy alfabet, tak zwaną cyrylicę, prototyp alfabetu bułgarskiego. Borys rozumiejąc, że był to dla niego sposób pogodzenia swej przynależności ducho­wej do Bizancjum ze swymi dążeniami do niezależności, poparł to przedsięwzięcie, które doprowadziło do całkowitego zeslawizowania pierwotnego elementu azjatyckiego. Jego młodszy syn, Symeon, prowadził w dalszym ciągu tę politykę; gdy został carem, wystarał się o przyznanie autokefalii swemu Kościołowi, którego głową został arcybiskup Ochrydy. Nawet wówczas, gdy u progu IX wieku wielkie zwycięstwa Bazylego uzależniły Bułgarię od cesarstwa, ta niezależność pod względem religijnym została przynajmniej nominalnie utrzymana. Przesiąknięta kulturą bizantyńską, ale słowiańska w swej liturgii, bułgarska społeczność chrześcijańska będzie odgrywała od tego czasu rolę łącznika między Bizancjum a innymi ludami słowiańskimi: Serbami, nawróconymi między 870 a 890 rokiem, oraz plemionami ruskimi, wśród których Ewangelia zatriumfowała około roku 1000.

Pierwsze kontakty Bizancjum z plemionami ruskimi nie były szczęśliwe. W 861 roku flota złożona z barek ruskich zaatakowała stolicę, stosując taktykę Normanów, i potrzeba było całej energii patriarchy Focjusza oraz cudu Matki Bożej z Blachernos, by dać sobie z nimi radę. Chociaż ten pierwszy kontakt był tak pełen wrogości, pozwolił jednak nawiązać jakieś stosunki i nawet została wyprawiona do Kijowa misja, aby tam utworzyć ośrodek chrześcijański. W początkach X wieku stosunki między cesarstwem wschodnim a plemionami ruskimi były bardzo skomplikowane: z jednej strony prowadzono z nimi stały handel, wykorzystując w pełni ich wielkie drogi wodne; z drugiej zaś strony dochodziło do zajść zbrojnych, jak na przykład nieudane zresztą uderzenie księcia Igora na Konstantynopol w 941 roku. Wszystko to nie mogło przeszkodzić przenikaniu wpływów chrześcijańskich do różnych miast ruskich, przy czym miało to miejsce - tak jak na Morawach - za pośrednictwem misjonarzy zarówno łacińskich, jak greckich.

W 945 roku wdowa po księciu Igorze, księżna Olga, przy­jęła otwarcie wiarę chrześcijańską. Nie wiemy na pewno, czy została ochrzczona według obrządku łacińskiego, czy greckiego. Żywiąc podobne intencje, jak niegdyś król bułgarski Borys, prawdopodobnie prowadziła również politykę dwutorową: przyjęła chrzest w Bizancjum, a o misjonarzy prosiła cesarza niemieckiego Ottona III. W tym ogromnym kraju, gdzie pogaństwo było jeszcze bardzo żywotne, przenikanie chrześcijaństwa nie było łatwe. Co najmniej przez pół wieku ludność stawiała zacięty opór: nadal składano ofiary z ludzi, a misjonarze nieraz musieli uciekać. Dopiero około roku 1000 zaczęto prowadzić chrystianizację w sposób syste­matyczny, a to dzięki wielkiej i budzącej postrach sile wnuka Olgi, Włodzimierza.

Ciekawa była postać tego apostoła Ewangelii. Ten lubieżny olbrzym, nieokrzesany żołnierz, który zmarł w zgrzebnej szacie pokutnika i wsławił się miłosierdziem i łagodnością, jest w pewnym sensie reprezentatywny dla chrześcijaństwa rosyjskiego, pełnego najprzeróżniejszych sprzeczności, w któ­rym współistnieć zawsze będzie w swej krańcowej formie żywa wiara i upodobanie do grzechu. Włodzimierz jeszcze wówczas, gdy był poganinem i bardziej zajmował się wojną i kobietami niż modlitwą, otrzymał od swej babki św. Olgi wspaniałą naukę: że trzeba koniecznie stać się chrześcijaninem, by nawiązać pożyteczne stosunki z „państwem strzeżonym  przez  Boga".  Słynna  legenda  zapewnia,  że  zwołał  na swój dwór przedstawicieli wszystkich religii, nawet muzułmanów, a potem wszędzie wysłał swych posłów, by zobaczyli na miejscu różne rodzaje kościołów. Największą siłą przekonywania wykazali Grecy, a wysłannicy skierowani do Bizancjum okazali się największymi entuzjastami: „Myśleliśmy, że jesteśmy w raju". Oczywiście jest to legenda, ale przedstawia współczesny typ umysłowości. Po nawróceniu w 987 roku Włodzimierz nie spoczął, dopóki nie poślubił księżniczki „porfirogenetki" Anny, siostry basileusa. Wraz z nią wpływ Bizancjum ostatecznie ustalił się na Rusi. Kościoły o złotych kopułach, naśladujące Wschód grecki, wznosiły się w miastach otoczonych ziemnymi wałami. Duchowieństwo bizantyńskie dało pierwsze kadry dla nowych społeczności chrześcijańskich. Sprowadzone pisma religijne były niemal w całości greckie - głównie pisma św. Jana Damasceńskiego. W tym czasie kiedy miało nastąpić ostateczne zerwanie Bizancjum z Rzymem, związanie duchowe Rusi z Kościołem „prawosławnym" wschodnim, dysydenckim, musiało mieć ogromne znaczenie: wycisnęło ono piętno na całej historii chrześcijaństwa.

A jednak ten związek nie przybrał formy zależności feudalnej. Chrześcijańskie społeczności ruskie, utrzymujące stałe kontakty ze społecznościami chrześcijańskimi na Morawach i w Bułgarii, zdawały sobie sprawę z korzyści, jakie dawała liturgia słowiańska. Gdy Państwo Wielkomorawskie upadło pokonane przez Węgrów, a wielka Bułgaria - przez Bazylego II, na ziemiach ruskich osiadło wielu uchodźców, wprowadzając swą liturgię słowiańską. Kiedy w latach 1019-1054 wielki książę Jarosław zjednoczył ostatecznie ziemie ruskie, popierał to dążenie. Od tego czasu chrześcijaństwo ruskie przybrało definitywną formę, pozostało bizantyńskie pod względem powiązań duchowych, słowiańskie ze względu na cechy zewnętrzne.

Około 1054 roku, kiedy zmarł Jarosław, a cała Europa prze­żywała moment zwrotny będący zapowiedzią średniowiecza, Ruś chrześcijańska ujawniła dwie podstawowe cechy: „Kościół przyciągający wiernych mistyczną okazałością obrzędów religijnych, ale nie dający innej nauki niż ta, jaką dawały rytualne formuły w swej wspaniałej wersji słowiańskiej, oraz ideał monastyczny wyniesiony ponad codzienne życie", to znaczy pozbawiony siły oddziaływania. Ale mimo tych zastrzeżeń prawdą jest, że chrzcząc Słowian, Bizancjum spełniło zadanie o doniosłym znaczeniu. Nie należy zapominać, że od trzech wieków, od najazdu muzułmanów, chrześcijaństwo straciło ogromne tereny, że w tym czasie kiedy misjonarze greccy prowadzili swe dzieło, chrześcijańska Hiszpania ję­czała pod panowaniem Abd-er-Rahmana III, a potem wezyra Al-Mansura, ponieważ wolność zachowały jedynie małe pań­stewka położone w górach; że w Afryce północnej dogorywały dawne pełne chwały kościoły; że w Syrii pozostali przy życiu członkowie hierarchii chrześcijańskiej praktycznie byli uzależnieni od urzędników muzułmańskich, a chrześcijanie wolni musieli się ukrywać. Zdobycie nowych ziem było więc dla chrześcijaństwa opatrznościową rekompensatą: nie jest bez znaczenia, że równocześnie z tyloma upadkami i zniszczeniami nastąpiło wywyższenie chrześcijańskich książąt kijowskich; toteż o połączeniu ich krwi ze swoją będą marzyli wszyscy królowie Europy. Rozdarty, okrojony w poprzedniej epoce Wschód chrześcijański, dźwignął się dzięki tej ekspansji, i to jest zasługą Bizancjum! (Z Kościół wczesnego Średniowiecza, Daniel Rops, Warszawa 1969, s. 546-553).

 

 

 

wstecz powrót do strony głównej